Karbon Lekiem na całe zło?
Przed kijami karbonowymi broniłam się dość długo. Opór wywoływany był przede wszystkim ceną i obawą o trwałość. Wiara w nieśmiertelność aluminium (choć, jak wiadomo, tego nie pomalujesz) tkwiła we mnie tak duża, że zapewne biegałabym do dziś z moimi chińskimi Aonijie (choć miały swój upadek na Chudym Wawrzyńcu, gdy blokada kija odmówiła współpracy). I tu wchodzi ona, cała na biało: Teściowa. Postanawia mi sprezentować na urodziny nowe kije biegowe. Takie nowoczesne. Karbonowe. I szybkie – bo czerwono-grafitowe. Takie piękne. Nie, nie amerykańskie, tylko czeskie. Czeskie Leki Neotrail FX.One Superlite ❤️🔥

Pierwsze wrażenia? Lekkie te leki! (no dobra, koniec z sucharami) I smukłe! W rozmiarze 125 cm ważą 269 g (dla porównania, poprzednie kije 344 g dla rozmiaru 120 cm). To klasyczne kije w typie z-pole, czyli składane z 3 segmentów, które mechanizmem składania przypominają sondę lawinową. Wewnątrz karbonowych rurek poprowadzona jest linka, tutaj zabezpieczona tworzywem przed przecieraniem, łącząca segmenty ze sobą. Po złożeniu mają długość 38 cm (w mniejszych rozmiarach będzie to odpowiednio mniej), więc bez problemu przytroczysz je do plecaka, pasa czy po prostu złapiesz w ręce na dłuższych zbiegach. Gdy potrzebujesz, rozciągasz segmenty jednym ruchem, blokujesz guziczkiem i voila – bez problemu do ogarnięcia w truchcie.


Jak z wygodą? Nie ukrywam, że przesiadka z aluminiowych chińczyków za ok. 150 zł na karbonowe kije Leki (od ok. 570 zł) była jak zmiana z Poloneza na Bentleya (który też, jak się zarzekam, mi się nie podoba 😛 ). Wzrost komfortu użytkowania uświadomiłam sobie, gdy wzięłam stare aluminiowe kije na trening… Leki wygrywają bardzo wygodną rękojeścią RTC Lite z pianki, która nie odparza latem i daje pewny, naturalny chwyt. W konsekwencji mięśnie znacznie mniej się napinają i męczą przy równie stabilnym chwycie. Mamy jeszcze regulowane paski na nadgarstki (choć świat trailu oszalał na punkcie rękawiczek), z przyjemnie satynowego materiału. Nie obtarły mnie nawet przy upałach i mieszance pyłu z potem na dłoniach.


Kije karbonowe trailowe Leki Neotrail FX.One – wykonanie
Jak z wykonaniem? Z racji tego, że trenuję głównie w Beskidzie Śl. to kije nie mają ze mną łatwo. Po około 5 miesiącach użytkowania na treningach i zawodach w górskim terenie mają zwyczajne ślady użytkowania, czyli zarysowania w dolnej części i na talerzykach. Lubię w nich to, jak pracują, delikatnie amortyzując i poddają się, jednocześnie nie pochłaniając energii — i to zarówno na podbiegach, jak i przy ewentualnej stabilizacji na zbiegach. Leki Neotrail FX.One są świetnie wyważone, nie przeszkadzają nawet gdy biegnie się z nimi rozłożonymi w ręce. Talerzyki są niewielkie, co jest plusem latem, bo nie blokują się między kamieniami. Szkoda, że nie ma opcji domontowania talerzyka na warunki śnieżne, ale przy całościowej wysokiej ocenie wydaje się być drobną niedogodnością 😉
