Jak buty mi pasują, to jestem im wierna. Czasem jednak producenci zmuszają mnie do zdrady na rzecz młodszych modeli. Tak było i w przypadku Saucony Peregrine 11. Kiedy już wykupiłam w internetach wszystkie Peregrine 10, zmuszona byłam pochylić się ku następnej edycji mojego ukochanego lacza. Wygląda trochę inaczej, w środku też zmiany, czy to wciąż będzie miłość?
Po około 100 km wzlotów i upadków mogę Wam powiedzieć, że ten romans ma przyszłość! Na początek szybka charakterystyka: to but typowo trailowy, drop 4 mm, waga 270-310 g w zależności od rozmiaru. Amortyzacja dość niewielka, za to otrzymujemy świetne czucie terenu. Uwielbiam biegać w nich po wąskich, korzenistych ścieżkach. Czuję się bardzo stabilnie i mogę pozwolić sobie na większą prędkość. Jak już jesteśmy przy prędkości – Saucony to mój wybór na zawody do około 25 km (oczywiście w zależności od nawierzchni). Nie mamy w nich uczucia utraty energii i topienia się w piance. Jest szybko, konkretnie, a przy tym komfortowo.



Peregrine 11 czyli szybki but trailowy
Jak są zbudowane? Bardzo dobrze 😀 A tak na serio – w ani jednej parze Peregrinów nic mi się nie rozpadło, nie pękło, nie rozkleiło i posłużyły mi naprawdę długo. W 11 wzmocnienia palców zostały umieszczone pod siatką. Uwielbiam w nich mięsisty język – mocno wiążę buty i nic nie wrzyna mi się od góry w stopę – bosko. Są przewiewne i w miaaarę szybko schną. Cholewka jest dość wąska, język zintegrowany, więc jak lubisz jak but dopasowany jest jak baletka, to bingo! Niestety dla osób o szerszej stopie lub wyższym podbiciu Saucony mogą okazać się za wąskie.
A co tam mamy pod stopą? Od środka oczywiście pianka PWRRN i EVA. Do tego wkładka FormFit – sprawca otulenia i dopasowania do stopy. Na zewnątrz mieszanka gumy PWRTrac, która faktycznie bardzo ładnie klei się do podłoża. Jednak najważniejszym elementem podeszwy zewnętrznej są najeżone kolce, jak na grzbiecie smoka. Jak one trzymają na błocie! Doskonała trakcja, nawet na zakrętach, po prostu lecisz przed siebie (a nie w błoto).
Kiedy się nie sprawdzają? Ze względu na niedużą amortyzację nie są najlepszym wyborem na długie dystanse po górach. Nie do końca sprawdzają się też w Beskidzie Śląskim i innych górach, które rzucają w Ciebie kamieniami 😉 Zdecydowanie stopa się wtedy szybciej męczy i jest bardziej narażona na urazy. Nie do końca mogę im też zaufać na śliskich skałach. O ile na mokrym błocie nie mają sobie równych w stabilizacji, to na wilgotnym kamieniu czy asfalcie zamieniają się w szalone łyżwy!
Ktoś biega w Peregrinach? Ciekawa jestem Waszych wrażeń 🙂